Trochę myślałam o tym czy zrobić ten post, ale po długim i intensywnym monologu wewnętrznym stwierdziłam, że może jednak komuś się przyda.
Tak serio to nawet nie wiem jak zacząć... Malowana przez kogoś innego byłam tylko raz i to w dniu ślubu - wtedy makijaż nie był w centrum mojego zainteresowania i zwykle do szczęścia na co dzień wystarczał mi tylko tusz na rzęsy o czym mogłyście dowiedzieć się TUTAJ gdzie znajdziecie moje zdjęcie sprzed kilku lat. Od kiedy zaczęłam interesować się makijażem maluje się sama i sporadycznie znajomych którzy mają na to ochotę. Kiedy zadzwoniono do mnie z Sephora z informacja o indywidualnym spotkaniu 45 minutowym i możliwości przetestowania kosmetyków Kat von D byłam w szoku i od razu się zgodziłam. Nigdy wcześniej nie dostałam takiej możliwości i w sumie byłam zaszczycona zaproszeniem - teraz już wiem, że to co powiedziała Pani przez telefon nie było do końca prawdą, no i że jak Was na coś zapraszają to lepiej dopytajcie o co tak naprawdę chodzi :(
Umówiłam się na sobotę (kilka tygodni temu) w miarę wcześnie, żeby potem pojechać z mężem na zakupy. Stwierdziłam, że jak mam testować kosmetyki to nie zrobię full makupu, tylko BB krem i tusz na rzęsy i maskara do brwi co by ludzi nie straszyć po Galerii. Kiedy zaszłam do Sephory - jak wesoły Romek - uświadomiono mnie na wejściu że to nie tu i że event odbywa się na parterze w Galerii. Pognałam na miejsce, a tam stanowiska z toaletkami i kilku wizażystów malujących dwie panie - hmm czy to aby na pewno to? - pomyślałam, no ale nic podeszłam do dwóch sympatycznych dziewczyn z listą i powiedziałam, że byłam na dziś umówiona na indywidualne testowanie kosmetyków. Jedna z dziewczyn odznaczyłam mnie na liście i krzyknęła do tyłu, że przyszła już umówiona Pani.
Zaproszono mnie do jednej z toaletek, gdzie zajął się mną bardzo miły Pan i na sam początek rzucił pytanie czy mam coś na twarzy? No mam i powiedziałam że nikt nie mówił przez telefon, że mam nie mieć, na to Pan wizażysta odwrócił się do koleżanek i krzyknął, iż jak dzwonią na makijaż to aby mówiły żeby przychodzić bez niczego na twarzy, a następnie podał mi waciki i płyn do makijażu i kazał wszystko zmyć - No i w tym miejscu, gdybym była bardzie odważna i asertywna to bym wstała i powiedziałam że nikt mnie nie uprzedził, że to całe indywidualne testowanie kosmetyków to zwykły makijaż który mi ktoś wykona i bym wyszła dziękując grzecznie za poświęcony czas, ale nie... ja potulnie zaczęłam zmywać twarz.
Co do samego miejsca gdzie odbywało się całe wydarzenie, to było to na parterze Galerii, gdzie szczerze mówiąc było bardzo ciemno, no i niestety tak samo było na stanowiskach przy których malowano klientki. Mój stołek był o wiele wyżej niż toaletka z lustrem więc aby coś widzieć musiałam się zginać w pół.
Sam makijaż przebiegł szybko i w sympatycznej atmosferze, Pan był bardzo miły, dowcipny i prawił mi cały czas komplementy: że mam ładna cerę, nie wyglądam na swój wiek i mam strasznie długie rzęsy. Od razu zauważył że mam cerę mieszana, że musi dobrać podkład o żółtawym odcieniu, ale że skoro sam fluid mam bardzo mocne krycie to zmiesza go z bazą, żeby nie było efektu maski - w sumie brzmi wszystko całkiem dobrze :) Makijaż oczu zrobił mi w ciepłych, rudawych kolorach jakie bardzo lubię, bo podkreślają moją tęczówkę oka i dobrał mi bardzo ładny kolor szminki. Jedyne co mnie zaczęło niepokoić to to jak długo konturuje moją twarz - miałam wrażenie że trwa to wieki.
Na koniec przejrzałam się w lustrze, wyglądałam całkiem dobrze, konturowanie mocne, ale dobrze rozblendowane, cera ładnie ujednolicona, oko bardzo ładnie podkreślone. Moją uwagę zwróciły dwie rzeczy: 1 to rozmazany tusz, więc poprosiłam o patyczek aby go wytrzeć, a 2 to bardzo nie równo nałożona pomadka.
Podziękowałam ładnie za makijaż, Pan wypisał mi wszystkie kosmetyki jakich użył na mojej twarzy i ruszyłam w stronę światła dzwoniąc po mojego męża że możemy już iść - o dziwo okazało się że mąż nie dopił kawy, tak szybko im poszło - czas operacyjny makijażu 27 minut wiec gdzie to moje obiecane przez telefon - indywidualne 45 :(
Czekając, aż mąż do mnie zejdzie, zaciekawiona wyciągnęłam lusterko co by makeup obejrzeć z bliska - o matko! Zrobiło mi się gorąco i od razu spaliłam cegłę, jeszcze nigdy tak źle nie wyglądałam...
Szkoda że nie zrobiłam zdjęcia miny mojego męża jak mnie zobaczył :) Próbował być miły i bardzo dyplomatycznie powiedział: "tak intensywnie..."
Wzięłam go za rękę i powiedziałam, że natychmiast musimy jechać do domu, aby mogła to zmyć bo ja się tak ludziom nie pokaże dziś na mieście. Zdjęcia makijażu są wykonane zaraz po przyjeździe do domu, nic nie poprawiałam.
- Najbardziej znośne są cienie na oku, może słabo rozblendowane, ale ładne
- Szminka wygląda jakbym po upojnej, alkoholowej nocy roztarła ją ręką przez sen, wracając autobusem wytrzeźwień nad ranem
- Podkład jest nie równo rozłożony, miejsca bardziej zaczerwienione u mnie - jak żuchwa po bokach są całkiem nie pokryte
- Puder zrobił mi ciastko między brwiami, na nosie, brodzie i pod oczami, gdzie dostałam za żółty korektor
- Brwi jak u człowieka z buszu, potargane i nie równo pociągnięte cieniem
- Tusz odbity na powiekach i osypany pod oczami
- Konturowanie chyba Pana poniosło, bo wykonturował wszystko co się chyba dało na mojej twarzy - łącznie z nosem i brodą
- No i na koniec moje okropne rozszerzone pory, widoczne wszędzie na twarzy a szczególnie przy nosie - w życiu nie były tak wielkie
Może i ja się nie znam, może i przesadzam, bo na zdjęciach aż tak tego nie widać, ale uwierzcie mi, że brzydziej w życiu się nie czułam, mój mąż całą drogę do domu bał się odezwać i cokolwiek skomentować.
Moja twarz jest ogólnie różowa, a szyja i dekolt dużo bledsze od twarzy, nie mam dużych sińcy pod oczami dlatego bardzo rzadko używam tam korektora.
Poniżej seria zdjęć mojej twarzy pod różnymi kontami. Ja bez makijażu, w makijażu zrobionym przeze mnie po zmyciu tapety wykonanej przez Pana wizażystę oraz ostatnie zdjęcia dla porównania w makijażu spod ręki specjalisty - sami oceńcie :)
Poniżej macie też zbliżenie na oko, po prawej wersja moja, po lewej z Galerii
Jeśli mam być na kogoś zła - to tylko na siebie!
Po pierwsze mogłam dopytać na czym to indywidualne spotkanie i testowanie kosmetyków będzie polegać oraz jak już wiedziałam że to nie to co myślałam, powinnam podziękować i wyjść, a teraz mam za swoje :(
Do Pana wizażysty nie mam pretensji, wiedze miał, a to że w miejscu w którym mnie malował było ciemno jak nie powiem gdzie, to przecież nie jego wina i pewnie po całym tygodniu setek makijaży jest już zmęczony i może mu się nawet nie chce starać.
Dopiero jak ochłonęłam znalazłam na necie reklamę tego eventu, oraz informacje o bezpłatnym 45 minutowym MAKIJAŻU... ech...
Na koniec powiem Wam, że gdyby nie to że nasłuchałam się tyle dobrych rzeczy o tej marce i moja chcica na pomadki nie była tak wielka, to po takim doświadczeniu mogłabym pomyśleć że powinnam się od tych kosmetyków trzymać z daleka, na szczęście mnie nie tak łatwo zniechęcić jak się na coś nakręcę :)
A czy wy byłyście kiedyś na takim wydarzeniu? Jakie są Wasze doświadczenia?
Pozdrawiam Was ciepło!
Mi właśnie te cienie podobają się najmniej :D jakbyś miała plamy opadowe na powiece. Nie popisał się pan makijażysta :)
OdpowiedzUsuńNo z bliska wyglądają okropnie, jakbym dodatkowo płakała i rozmyła je XD
UsuńSzczerze mówiąc wyglądasz bardzo ładnie bez makeup:)
OdpowiedzUsuńbuziaki:*
WWW.KARYN.PL
Dziękuję :*
UsuńAle Cię urządzili. Twój makijaż 100% bardziej mi się podoba! A w ogóle jak ładnie młodziutko wyglądasz bez makijażu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :* no powiem Ci, że zrazili mnie do tego aby ktoś mi robił makijaż :(
UsuńNigdy nie miałam okazji brać udziału w takim spotkaniu, ale jestem w szoku że tak źle cię pomalowali! Twój makijaż jest o wiele piękniejszy :)
OdpowiedzUsuńDziękuje, no ja już na bank nie skorzystam :( myślałam że to takie spotkanie gdzie pokazują coś na modelce a Ty sobie sama możesz potestować - ale bardzo się pomyliłam :(
Usuńnie byłam nigdy na takim spotkaniu, ale makijaż.. porażka
OdpowiedzUsuńSamo malowanie przyjemne, ale efekt końcowy... ech :(
UsuńNiestety w przypadku takich eventów takie rzeczy się zdarzają. Tak jak piszesz, makijażyści są zmęczeni, często pracują w pośpiechu, a dodatkowo mają fatalne oświetlenie. To zdecydowanie nie jest najlepszą reklamą dla samej marki KvD, którą bardzo lubię i regularnie sięgam po ich kosmetyki.
OdpowiedzUsuńDokładnie, podejrzewam że sami makijażyści robią co mogą :(
Usuń