Jeśli Wasz facet jest typowym, zarośniętym "drwalem" to produkty opisane niżej na bank mu się spodobają - tylko trzeba ich "zeswatać" ze sobą podstępem lub bardzo dobrze rozreklamować na podstawie doświadczeń innego faceta :) Poniżej opiszę Wam przygodę mojego męża :)
Pokrótce opiszę Wam może troszkę podejście mojego męża do tak zwanych prze niego "wynalazków" :) Nazywa on tak wszelkie męskie kremy, żele do twarzy, peelingi i toniki - dla niego to "robienie z chłopa baby". Nie twierdzę, że mój mąż myje się tylko raz na tydzień i nie używa dezodorantu - bo tak się składa, że jest okropnym czyściochem, jednak do szczęścia przy myciu akurat twarzy wystarczał mu zawsze żel pod prysznic, który akurat był "wielofunkcyjny" bo nadawał się do włosów jak i ciała - więc idąc dalej męską logiką także i do twarzy :(
Na nic były moje tłumaczenia, że przesusza mocno cerę, że przecież ja mam delikatne żele do mycia twarzy to może ich używać - nie, nic nie było w stanie go przekonać - do czasu :)
W netach zaczęło huczeć o cudownym żelu do mycia z Ziaja Liście Manuka - Żel myjący normalizujący (8,59zł). Ja jako zapalony tester wszelkich nowości postanowiłam wypróbować, a że cena nie zbyt szalona, to co mi tam :) Na opakowaniu jest napisane, że jest do cery mieszanej, więc powinien się sprawdzić - a no jednak nie :(
Po pierwszym użyciu czułam się jakby ktoś mi zassał twarz próżniowo, nie mogłam nawet nic powiedzieć, bo tak wysuszyło mi całą twarz, a policzki mnie dosłownie piekły z bólu (są one najbardziej przesuszająca się częścią mojej twarzy). Pomyślałam sobie, że wywalę co mi tam, 8zł płakać nie będę i wtedy akurat gdy miałam już wywalić przemówił mój mąż :)
"Czemu wyrzucasz, przecież to pełne opakowanie?". Odpowiedziałam, że nie nadaję się do mojej skóry bo wysusza ją na wiór, raczej jest dla ludzi z bardzo tłusta cerą - i wtedy chytry przebłysk geniuszu zaświtał w mojej głowie :) "Ale Ty ciągle narzekasz, ze masz strasznie tłustą skórę na twarzy no i że się ciągle świecisz. To może spróbuj, żeby się nie zmarnowało?" W tym momencie był już mój! Sam był przeciwny wyrzuceniu, więc teraz głupio powiedzieć, że to nie męskie używać takiego żelu i jednak wyrzuć - no i zabrał.
Nic się nie odzywałam przez pierwsze dni, a widziałam, że żel ciągle stoi przy wannie i go ubywa. W końcu nie wytrzymałam i spytałam czy używa i jak mu się sprawuje. Odpowiedź była krótka, aczkolwiek bardzo treściwa: "Zostawiłem, bo nie świecę się już jak świnia po tym" :) Hahaha odpowiedziałam, że super, a w środku skakałam ze szczęścia! Największa radość przyszła po kilku tygodniach, kiedy podszedł do mnie i powiedział, żebym dopisała na listę zakupów ten żel bo mu się kończy :) Takim oto sposobem mój maż porzucił stosowanie żelu pod prysznic do twarzy na rzecz żelu myjącego do twarzy od Ziaji.
Opowieść o tym jak Ziaja Oczyszczanie liście manuka - pasta przeciw zaskórnikom (8,59zł) znalazła się w męskiej pielęgnacji mojego męża jest całkiem zabawna :)
Od zawsze mój mąż, jako posiadacz grubego i bujnego zarostu miał problem z wrastającymi się włosami po goleniu. Wiele razy słyszałam jak mówił, że znów włos mu się wrasta i jak to boli. Kiedyś w pracy moja koleżanka położyła na biurku zakupy z Natury (drogeria znajduje się przy naszej pracy) i zauwazyłam że ma w reklamówce wspomniany wcześniej żel do mycia twarzy, no to mówię jej że się może zdziwi, ale mój mąż bardzo polubił ten żel i używa już ponad rok, a ona się zaśmiała i mówi, że jej też i do tego stosuje jeszcze pastę z tej serii jako peeling, bo mu się włosy po goleniu wrastają :)
Ja w pozytywnym szoku zaraz po pracy poleciałam kupić tą pastę i wieczorem zaprezentowałam ją mężowi: "Kochanie koleżka w pracy mówi, że jej mąż używa takiej pasty do twarzy, żeby mu się włosy po goleniu nie wrastały. Kosztuje kilka złotych więc Ci też kupiłam, może spróbujesz? Jest z tej samej firmy i serii co żel". Popatrzył trochę na mnie krzywo, że znów chce mu coś wcisnąć, ale zabrał.
To był strzał w dziesiątkę, nie wiem czy zostawił ją, bo skoro inny facet stosuje to już to nie jest takie "mało męskie" - ważne że zgodził się wypróbować i od tamtego czasu mąż stosuje pastę zawsze po dwóch dniach od golenia, czyli jakoś dwa razy lub raz w tygodniu (zależny jak często się goli) no i jak na razie ciągle kupujemy nowe opakowania. Komentarz mojego męża: "Działa" :) Włosy po goleniu przestały mu się wrastać, trafi się czasem może jakiś jeden, zbuntowany włos, ale bardzo rzadko - raz na kilka miesięcy.
Nie wiem jak Wasi mężczyźni, ale mojego było bardzo ciężko do czegoś namówić, jednak jak w końcu dał się podejść i po wypróbowaniu zauważył, że to działa - to jest temu wierny.
Wiem, że na bank nie nakłonię go nigdy na używanie regularnie kremu do twarzy - jedyna pociecha, że jak zimą ma przesuszoną twarz od mrozu, to sam na jakiś czas sięga po zwykły krem Nivea i to mu starcza. Podobnie jest z kremem do rąk, dopóki go nie pieczę skóra dłoni z wysuszenia lub mu boleśnie nie popęka to nie użyje żadnego "smarowidła" :) Można mu mówić, że takie stosowanie "od wielkiego dzwonu" nic mu nie da, że to trzeba regularnie - ech.
Może Wy macie jakieś fortele na mężczyzn w tych dwóch wypadkach, co by zaczęli używać kremów regularnie?
Mam nadzieję, że historia mojego męża pomoże którejś z Was nakłonić swojego faceta na wprowadzenie pielęgnacji do jego rutyny. Jeśli tak się stanie dajcie znać :)
A może Wy macie jakieś ciekawe historie związane z tą tematyką, lub może u Waszych panów sprawdza się coś innego?
Czekam na Wasze komentarze!
Używałam tą serię i jest super. Mój szwagier też używa i nawet dał się namówić na tonik :D Podobno ma fajne uczucie na twarzy po nim ;)
OdpowiedzUsuńHmm to może i mojego lubego jakoś namówię :)
UsuńFajna historia:)
OdpowiedzUsuńLubię tę pastę:)