Mam dziś dla Was recenzję jednej z pierwszych moich droższych palet jakich sobie zafundowałam, a mowa o Anastasia Beverly Hills - Modern Renaissance (43GBP). Mam ją już ponad 1,5 roku i swoją sztukę zamówiłam na stronie sklepu Cult Beauty TUTAJ. Jeśli interesują Was to co mam do powiedzenia na temat tej paletki to zapraszam Was serdecznie do lektury tego posta :)
Paleta przychodzi do nas w kartonowym opakowaniu o identycznym wyglądzie i kolorystyce jak sama paleta. W tym wypadku jest to zgaszony, pastelowy róż. Polecam Wam zachować kartonik, ja tak robię przy wszystkich paletach tej marki, głównie ze względu na samo opakowanie palety - jego rodzaj, oraz aby wygodnie i bezpiecznie mi się w nią w razie czego podróżowało.
Sama paleta jest przepiękna, króluje tu iście dziewczęca kolorystyka, raczej neutralna w tonacji. Sama paleta jest solidna i ciężka, wykonana z grubego kartonu i z wierzchu ozdobiona welurem - och Kochani jakie to nie praktyczne! Serio przyjemne w dotyku, ale łapie każdy brud i osypany lekko cień :( Dlatego właśnie ja swoją trzymam w opakowaniu i odpukać jak do tej pory jest czysta. Na wierzchu palety mamy jakby wtłoczony, albo wcięty napis z nazwa samej paletki oraz marki. Wewnątrz znajdziecie dwustronny pędzelek - który nie jest najwyższych lotów zważywszy na to ile płacimy za paletę oraz dobrej jakości, zabezpieczone taśma, duże lusterko.
Co do samych cieni to jest ich 14, o wykończeniu według producenta matowym i metalicznym zabezpieczone plastikową przekładką. Jak dla mnie metaliki to praktycznie perły, a oprócz matów są tam też satynowe cienie. same odcienie były podobno inspirowane kolorami jakie panowały w Renesansie. Rozmiar cieni pozostawia wiele do życzenia jeśli chodzi o cenę jaką musimy za sama paletę zapłacić, wielkość to 0,7g podczas gdy w normalnych paletach takich jak Zoeva czy GlamShop mamy pojemności cieni odpowiednio 1,5g oraz 1,8g.
- Tempera - matowy beż o lekkim różowawym podtonie
- Golden Ochre - wybielony, musztardowy mat
- Vermeer - to błyszczący, masełkowy cień o istnie perłowym kolorze
- Buon Fresco - lekko wyprany z koloru, lawendowy mat, bardzo chłodny
- Antique Bronze - to jakby satynowy brąz z domieszką fioletu, chłodny ale bardzo piękny odcień, jakby lekki stop brązu z migoczącymi maleńkimi iskierkami złota, według producenta to metaliczny cień o satynowym wykończeniu, jednak na oku praktycznie nie błyszczy i wygląda jak mat
- Love Letter - to matowy, ciemny biskupi kolor, cudny fioleto-róż z dużą ilością bordo
- Cyprus Umber - to piękny i intensywny mat w kolorze gorzkiej czekolady, ciemnej jak kakao o neutralnym tonie
- Raw Sienna - jest to matowy cień o barwie jasnego orzecha włoskiego
- Burnt Orange - to matowy, karmelowy odcień brązu
- Primavera - to piękne białe złoto o perłowym wykończeniu
- Red Ochre - to matowy odcień, przełamanej żurawinowej czerwieni zmieszanej z brązem
- Venetian Red - niby to mat, ale lekko się błyszczy jak satyna, bardzo podobny w kolorystyce do odcienia Love Lette, jednak o cieplejszej nucie, bardziej różany, kiedy poprzednik jest chłodny z przewagą fioletu. Co to tekstury to jest jak dla mnie najgorsza przy tym cieniu, mega się pyli i według producenta to mat, ale według mnie to dokładnie ta sam formulacja co przy odcieniu Antique Bronze, którego producent nazywa metalikiem. Podobnie jak tamten nie błyszczy na oku
- Warm Taupe - to typowy kolor toupe, szarawy brąz o matowym wykończeniu
- Realgar - to kolor matowej cegły, lekko przypalonej z podtonem czerwieni
Cienie są bardzo dobrze napigmentowane i fantastycznie się rozcierają i konsystencja jest bardzo miękka i masełkowata. Bardzo dobrze nanoszą się a pędzel, wystarczy odrobina aby uzyskać mega pigment na oku, jednak przez to też bardzo się pylą i kruszą w opakowaniu, a pod okiem niestety osypują. Niestety błyski jak dla mnie to zwykłe perły, ładnie błyszczą na oku - nawet i bez bazy, jednak jak ktoś już poznał Turboty od GlamShopu to ciężko idzie to przebić :) Dodam także, że nie zgadzam się co do tego, że to metaliczne wykończenia. Większość matów nie jest całkiem matowa i widać w nich taki satynowy, lekko mokrawy poblask.
Mam dla Was oczywiście szybki i prosty makijaż tą paletą, użyłam tylko 6 cieni. Z ciemniejszą szminką, ten makijaż może nadawać się na wieczorny wypad, a jak zamienicie kolor ust na jakiegoś nudziaka to także będzie spoko wyglądał jako wersja dzienna :)
1. Na całą powiekę nałożyłam bazę pod cienie Too Faced Shadow Insurance a na nią beżowy cień z palety Tempera
2. Załamanie powieki zaznaczyłam karmelowym brązem Burnt Orange
3. Następnie na połowę górnej powieki zewnętrznego kącika nałożyłam Red Ochre, a na drugą część Buon Fresco
4. Górną jak i dolna powiekę przyciemniłam w zewnętrznej części Cyprus Umber, a sam wewnętrzny kącik rozświetliłam złotkiem o nazwie Vermeer
5. Na górną linie wodną nałożyłam brązową kredkę Kryolan Kajal w odcieniu Brown, a na dolną w kolorze Cream
7. Rzęsy wytuszowałam podwójnie maskarą Loreal Volume Million Lashes So Couture
Czy polecam? Tak, ale... :) Nie oszukujmy się, ale nad paletą która kosztuje około 250zł to jednak trzeba by się trochę zastanowić - no chyba że dla Was to nie jest duża kwota to wtedy bierzcie śmiało. Ja ją bardzo lubię, odpowiada mi jej kolorystyka i bardzo dobrze mi się nią pracuje. Osypywanie mi nie przeszkadza, bo wiem że w większości za dobrą pigmentacja idzie tez osyp, a makijaż i tak zawsze zaczynam od oczu. Trochę zawiedziona jestem brakiem błyskotek w palecie bo tak naprawdę są tylko dwa takie cienie, reszta to maty. Przydałyby się tam jeszcze ze dwie błyskotki, szczególnie że kolory Venetian Red oraz Love Letter, jak i Raw Sienna oraz Burnt Orange są do siebie bardzo podobne, więc po jednym z nich można by śmiało wywalić z palety, bo na oku nie widać aż takiej różnicy. Krzywo patrze też na wielkość cieni, bo o ile po takim czasie w żadnym nie sięgnęłam jeszcze denka to cały czas z tyłu głowi mi dzwoni że wypraski są o połowę mniejsze niż w standardowych paletach które są o połowę tańsze. Cieszę się, że ją mam i nie żałuję zakupu, jednak kiedy mi się skończy to nie jest paletką która kupiłabym kolejny raz.
Na koniec lista i zdjęcie wszystkich kosmetyków użytych do tego makijażu:
TWARZ:
Baza Benefit - The POREfessional, Paese DD Cream w kolorze 1N Ivory, Korektor Maybelline The Eraser Instant Anti-Age nr 00 w kolorze Ivory,Nabla Close-up Baking&Setting Powder w kolorze Translucent, Physicians Formula - Murumuru Butter Bronzer w kolorze Bronzer, Paese Wonder Glow Highlighter
OCZY:
Baza Too Faced Shadow Insurance, Anastasia Beverly Hills - Modern Renaissance Eye Shadow Palette (cień Tempera, Burnt Orange, Vermeer, Red Ochre, Buon Fresco, Cyprus Umber), kredka Kryolan Kajal w odcieniu Brown oraz Cream, Tusz Loreal Volume Million Lashes So Couture
BRWI:
Kredka do brwi z Golden Rose Longstay Precise Browliner nr 102, Bourjois Brow Design nr 01 Transparent
USTA:
NABLA Dreamy Matte w kolorze Five O'clock
Swego czasu był na tą paletę wielki bum, czy macie ją w swoich zbiorach? Co o niej sądzicie? A może zastanawiacie się na kupnem? Dajcie koniecznie znać w komentarzach poniżej :)
Pozdrawiam Was ciepło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz